Wydarzenia
Święto Matki Boskiej Częstochowskiej
Choć oglądałem tę kreskówkę kilkanaście lat temu nadal doskonale pamiętam jej fabułę. Była to bajka o panu Twardowskim.
Nie był bogaty, ani też nie miał znaczącej pozycji społecznej ale za to prowadził normalne, spokojne życie. Zazdrosnym okiem spoglądał jedynie na swego sąsiada, któremu w życiu powodziło się dużo lepiej. Kiedy więc pewnego dnia diabeł w zamian za duszę zaproponował mu duży majątek, powodzenie, oraz pogrążenie bogatego sąsiada, chętnie przystał na tę propozycję. Twardowski wkrótce stał się znanym i szanowanym przez wszystkich człowiekiem. Mijały kolejne lata. Niczego mu nie brakowało. Do czego tylko przyłożył rękę wszystko mu się udawało . Z biegiem czasu nawet zapomniał o pakcie jaki swego czasu podpisał z diabłem. Ten jednak nie zapomniał i kiedy nadszedł właściwy dla niego moment zgłosił się po duszę Twardowskiego. Z początku Twardowski próbował negocjacji, potem chciał się ratować ucieczką. Diabeł zawsze jednak był sprytniejszy. W końcu porwał biednego Twardowskiego unosząc go wysoko w górę. Zrozumiał Twardowski, że o własnych siłach nie jest w stanie uwolnić się ze szponów złego. Próbował więc przypomnieć sobie jakąś modlitwę, jednak tyle lat nie chodziło kościoła, że wszystkie już dawno zapomniał. Kiedy już myślał, że wszystko stracone, zobaczył nagle, jak przelatują nad jego rodzinną wioską, a z kościoła usłyszał cichy śpiew godzinek ku czci Najświętszej Maryi Panny. Przypomniał sobie Twardowski jak przed wielu laty, gdy był małym chłopcem przychodził z matką do tego kościoła i wraz z modlącymi się tam ludźmi zaśpiewał : przybądź nam miłościwa Pani ku pomocy i wyrwij nas z potężnych nieprzyjaciół mocy. Słysząc tę pieśń -modlitwę diabeł nie wytrzymał i puścił wolno Twardowskiego.
Tyle pamiętam z obejrzanej przed laty bajki. Kończy się ona inaczej od tej jaką najczęściej dziadkowie opowiadali swoim wnukom. Pokazuje jednak w obrazowy sposób troskę Matki Bożej o każdego z nas. Choćby już dawno zarosła ścieżka łącząca nasze życie z Kościołem, choćbyśmy nie wiem jak daleko oddalili się od Chrystusa, Ona zawsze gotowa jest wyrwać nas ze szponów złego. Wystarczy tylko jak ten Twardowski z bajki, czy jak Kmicic z Potopu Henryka Sienkiewicza oddać się w jej matczyne ramiona.
Dziś w święto Matki Boskiej Częstochowskiej odprawiam Mszę św. odpustową na jednej z pod kieleckich wiosek. Wraz ze zgromadzonymi wiernymi śpiewamy „Serdeczna Matko”, a kiedy dochodzimy do słów „ wygnańcy Ewy do Ciebie wołamy, zlituj się zlituj niech się nie tułamy” to jakoś automatycznie oczami wyobraźni widzę moich brazylijskich parafian, potomków tych którzy dawno temu opuścili polska ziemię i osiedli w kraju „Krzyża Południa”