Wydarzenia
Na lotnisku w Kurytybie
Jestem na lotnisku w Kurytybie. Za chwilę wejdę do samolotu lecącego do Sao Paulo, a potem po przesiadce polecę na oczekiwany urlop w Polsce.
Tymczasem przysiadam się do Brazylijczyka, którego poznałem czekając na odprawę paszportową. Kiedy ponownie nawiązujemy rozmowę, zauważam, że pięciu mężczyzn siedzących naprzeciw rozmawia po polsku. Normalnie od razu próbowałbym zagadać teraz jednak siedzę cicho przerażony tym co słyszę. Moi rodacy, jeden przez drugiego chwalą się ile to ostatniego wieczoru wypili i czegoż to nie dokonali. Używają przy tym bardzo wulgarnych określeń, że to nie co drugie słowo ale pewno z 75% wypowiadanych przez nich słów są niecenzurowane. Siedzę wiec cicho próbując jedynie odgadnąć co to za ludzie i skąd się tu mogli wziąć. Mimo że słucham ich już kilkanaście minut w żaden sposób nie mogę znależć odpowiedzi na to pytanie. Ich rozmowa dotyczy tylko picia i pseudo miłosnych podbojów. Siedzący obok mnie Brazylijczyk nie rozumiejąc ani słowa domyśla się chyba tematu ich rozmowy bo mówi do mnie że to na pewno jacyś playboye z Europy. Atmosfera z każdą minutą staje się coraz cięższa. Moim rodakom zachciało się teraz palić, a przecież na lotnisku obowiązuje zakaz palenia tytoniu. Wyładowują się więc na bezdusznych przepisach. Na szczęście zaczynają wpuszczać do samolotu. Staję więc w kolejce myśląc sobie co to za Polska do której lecę. Co to za ludzie i kraj do którego tylu z nas tęskni. Kiedy jednak kilka dni póżniej odwiedzam jednego z moich współbraci prowadzącego rekolekcje Ruchu Czystych Serc i widzę ponad 230 młodych uśmiechniętych i radosnych Bogiem ludzi nie przerażają mnie już więcej ci rodacy z lotniska w Kurytybie. Leszek Dokowicz w świadectwie swojego nawrócenia, mówił do młodzieży o potrzebie trwania w rzeczywistości Bożej i nie wchodzeniu na pole minowe grzechu, a w Piśmie Świętym czytamy: Stawiam przed tobą życie i śmierć wybieraj więc życie...
|