Wydarzenia
Krótki film pokazujacy najwieksza tragedie w historii polskiej emigracji w Brazylii
Kilkuset polskich emigrantów umarło na tyfus w brazylijskich lasach w regionie dzisiejszego Cruz Machado.
gdzie kilkaset polskich emigrantow umarło na tyfus w brazylijskich lasach w regionie dzisiejszego Cruz Machado. Tak o tym pisze w swoim pamietniku Tadeusz Hryncza
"Po kilku tygodniowych postojach w barakach na Wyspie Kwiatów, w Paranaguá, Kurytybie i Ponta Grossa, ruszyliśmy do Malletu, skąd budziastymi wozami - furgonami mają nas przewieść na nową powstałą kolonie.... Góry Nadziei jak niegdyś napawały nadzieją awanturniczych bandeirantes, którzy się tu zapędzali w pogoni za zlotem i esmeraldas ( drogie kamienie ), w pogoni za niewolnikami, tak dziś łudzą te utrudzona długą podrożą gromadę ludu z lubelskiego i siedleckiego, która niesie w ofierze prace, za którą chce i żąda życia ludzi wolnych, życia wolnego od prześladowań, gdzie i chłop może być panem... Gromada ludu "z ziemi łez i krwi " patrzy wmodlona w te tajemnicze i majestatyczne góry, za którymi gdzieś maja osiąść, by założyć nowe życie. Od kilku miesięcy gromadnie tu przybywają i jak gromadnie przybywają do maletanskich baraków tak gromadnie wyjeżdżają w stronę Gór Nadziei po załadowaniu się na budziaste wozy - furgony, które sznurem ruszyły jak do ślubu, przy dźwiękach dzwonków - janczarów. Później kiedy dowiedziałem się z "Dziejów Ojczystych", za naszych patriotów po rozbiorach wywożono na Sybir w kibitkach, którym towarzyszył jęk dzwonków, mimowolni porównałem to dobrowolne i samowolne zesłanie z tamtym.... Jak z Sybiru mało kto wracał tak i z tych gromad emigranckich jadących ochotnie ku Górom Nadziei mało kto ocalał . Co najtęższe chłopy kładli się jak snopy i tak licznie, że świeżo zbudowany tartak nie mógł nadążyć rżnąc desek na trumny, a zdrowszym chłopom puchły ramiona od wynoszenia współbraci na pobliski cmentarz. Jęk i płacz wdów i sierot rozdzierał codziennie ciemna i ponurą czeluść puszczy, która jakby napawała się cierpieniem tych ludzi opuszczonych przez wszystko i wszystkich, ludzi którym został tylko jeden opiekun, pocieszyciel i ucieczka - Bóg. A Góry Nadziei wciąż cieszyły i łudziły nadzieja nowe gromady świeżo przybyłych emigrantów. Jak Sfinks egipski zdały się uśmiechać i zachęcać zagadkowo : chodźcie tu, znajdziecie ukojenie waszych cierpień, spokój i odpoczynek po trudach. A po budkach emigranckich, tam w odległym Cruz Machado co noc, co dzień, przy głośnych zawodzeniach osierociałych, rozchodziły się jękliwe i posępne pieśni pogrzebowe: "nie opuszczaj na ".... Zmarło się chudziakowi. Biedaczysko cieszył się nadzieja że na brazylijskiej ziemi zazna tak upragnionego spokoju, a plemię jego będzie mogło żyć swobodnie, wolne od prześladowań, wolne od groźnego pańskiego oka, które zda się każde ziarnko zboża policzyło. Niech cię śpiew ptaków tej ziemi która cię poiła nadzieja, do której przybyłeś łamiąc wszelkie trudy, przypomni śpiew ptaków twej dalekiej ziemi. Za chwile ziemia - matka brazylijska przygarnie cię do swego łona tak samo jakby to zrobiła ziemia-matka twoja rodzona "
https://www.youtube.com/watch?v=VWgiAAVyIZk